"Ukraińcom nie brakuje zapału do walki. Bardzo brakuje sprzętu" - mówił w Rozmowie o 7:00 w Radiu RMF24 prof. Maciej Milczanowski, ekspert ds. bezpieczeństwa z Uniwersytetu Rzeszowskiego. "Jeżeli nie ma amunicji to cóż ten żołnierz może zrobić, narażony na zmasowany ostrzał przeciwnika?" - zwracał uwagę. Przyznał też, że ma nadzieję, iż dzisiejsza wizyta sekretarza stanu USA Antony'ego Blinkena w Kijowie nie będzie wyłącznie kurtuazyjna.

REKLAMA

Mi się zawsze przypominają słowa Zełenskiego: "Jeżeli ktoś ma przychodzić tylko uścisnąć rękę czy poklepać po plecach, to niech nie przyjeżdża. Jak ktoś przyjeżdża pomóc, to niech przywiezie pomoc". Wydaje mi się, że Amerykanie przyjeżdżając, przeprowadzają jakąś kolejną fazę konsultacji i przygotowują kolejną falę pomocy - mówił w Rozmowie o 7:00 prof. Maciej Milczanowski, komentując wizytę sekretarza stanu USA Antony'ego Blinkena w Kijowie.

Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla audio

Milczanowski: Ukraińcom nie brakuje zapału. Bardzo brakuje sprzętu

Jako żołnierz rezerwy nie lekceważę kwestii morale. To jest bardzo ważne i to, żeby w Ukrainie widziano wsparcie ze strony największego sojusznika. To istotny sygnał dla społeczeństwa ukraińskiego, że nie zostali sami - dodał ekspert. Niemniej jednak wydaje mi się, że to wsparcie materiałowe jest kluczowe. Ukraińcy cały czas mówią o tym, że brakuje przede wszystkim amunicji. Jeżeli nie ma amunicji to cóż ten żołnierz może zrobić w polu, narażony na ciągły, zmasowany ostrzał przeciwnika? - zwracał uwagę gość Radia RMF24.

Milczanowski: Rosja stosuje "rozpoznanie bojem"

W wojsku znane jest określenie "rozpoznanie bojem". To coś, co Rosja robi najchętniej - zamiast kalkulować, wysyła masę wojska i sprawdza, czy gdzieś uda się uzyskać powodzenie - przynajmniej odcinkowe - tłumaczył prof. Milczanowski. Jeżeli się udaje, to od razu tam ciśnie kolejne masy ludzkie. To jest metoda bardzo brutalna - dla swoich żołnierzy przede wszystkim. Ale Rosja w ten sposób zawsze działała. Dlatego trzeba się spodziewać właśnie takich ataków punktowych, gdzie Rosja próbuje za pomocą rekrutów przełamać albo przynajmniej naruszyć jakieś linie obronne, a potem dopiero wojsko lepiej wyszkolone ma poszerzać takie wyłomy - analizował ekspert.

Tomasz Terlikowski pytał swojego gościa, jak może się rozwinąć wojna na Ukrainie. Widząc, że blitzkrieg się nie powiódł, Putin będzie chciał przewlekłą wojną uzyskać to, co sobie założył - sugerował prof. Milczanowski. Przypomniał też rzekomą deklarację rosyjskiego przywódcy, który miał powiedzieć, że jest gotowy nawet na 5-6 lat konfliktu.

Jeżeli mielibyśmy widzieć tę wojnę w perspektywie 5 lat to tak naprawdę nic nie można przewidzieć i wszystko jest możliwe. Przez tak długi okres i jedna, i druga strona będzie wymagała bardzo, bardzo dużej pomocy z zewnątrz - zwrócił uwagę gość Radia RMF24.

"Putin będzie chciał wykorzystać Trumpa"

W rozmowie pojawił się też temat zbliżających się wyborów prezydenckich w USA. Do Białego Domu chce wrócić Donald Trump - znany z kontrowersyjnych wypowiedzi, również dotyczących wojny na Ukrainie.

Putin na pewno będzie chciał wykorzystać Trumpa. Na pewno myśli, że będzie mógł go w jakiś sposób kontrolować albo popychać we właściwą dla niego stronę - zauważył prof. Milczanowski.

Trump bardzo często stawia na rozmowy face to face. Putin jest bardzo przebiegłym politykiem, bardzo doświadczonym. Trump jest biznesmenem. To są takie rzeczy, które dają Putinowi przewagę w rozmowie face to face i być może on na to właśnie liczy - przewidywał gość Tomasza Terlikowskiego.

Milczanowski o serii dużych pożarów w Polsce

W Rozmowie o 7:00 w Radiu RMF24 pojawił się też temat serii głośnych pożarów w różnych częściach Polski. W ostatnich dniach spłonęło m.in. centrum handlowe Marywilska 44 w Warszawie i składowisko odpadów w Siemianowicach Śląskich. Czy tego typu wydarzenia, które zyskują medialny rozgłos, mogą być elementem działań rosyjskich bądź białoruskich służb specjalnych?

Nie można niczego wykluczać, bo Rosja potrafi działać w bardzo przemyślany sposób - zauważył prof. Milczanowski. Stwierdził jednak, że gdyby Rosjanie chcieli uderzać w infrastrukturę ważną z perspektywy potencjalnej wojny, wybraliby zdecydowanie inne cele - np. lotniska czy zapory.